O "kolczastych przyjaciołach" Pana Zdzisława i mojej kolczastej klęsce

Pana Zdzisława spotkałam pierwszy raz kilka lat temu na żarskim rynku, otoczonego kaktusami. Kiedy przystanęłam przy nim, zaczął opowiadać o swoich kaktusach, z których część była na sprzedaż. Zapraszał do Żagania, by pooglądać całą kolekcję... Kupiłam od niego wtedy "żywy kamień" (dzisiaj poznacie jego losy), ale dostałam też coś więcej. Tamtego dnia odeszłam stamtąd z chęcią, by o kaktusach dowiedzieć się czegoś więcej! Poczytajcie...

Dlaczego koty zjadają kaktusy?


- Wiele lat temu kupiłam od Pana żywego kamienia...

- Który padł...

- Tak, skończył tragicznie. I w związku z tym na początek chciałam się zapytać, czy żywe kamienie są trujące?

- Nie, nie są trujące. Z kaktusów trujące są tylko wilczomlecze - czyli wszystkie te, które gdy się skaleczą płaczą mlekiem. To mleko jest właśnie trujące, ale żywe kamienie nie są. Choć też nie są jadalne.

- No właśnie, tego żywego kamienia zjadł mi kot.

- Kot posiada te same jony co kaktus, dlatego wszystkie koty pójdą do kaktusów.

- Czyli jony ujemne?

- Tak. 

- A więc kot zawsze będzie obgryzać kaktusy.

- Będzie obgryzać aż zniszczy. Nie przeszkadzają mu nawet duże kolce. 

- Aloes też mi zjada.

- Też zje. Na sto procent. 


Podlewanie kaktusów - łatwe? Tylko z pozoru


- Od ponad 30 lat zajmuje się pan kaktusami, kolekcjonuje je pan, jest ich tu bardzo dużo. Skąd się wziął pomysł na takie hobby?

- Sam się urodził. Miałem tu po prostu kiedyś różne drzewka: cytryny, winogron, cały ogród botaniczny. Były też kaktusy. Ale brak czasu na opiekę sprawił, że tylko kaktusy przetrwały. Pozostałe rośliny zostały zniszczone. 

- Kaktusy słyną z tego, że są mało wymagające, że nie trzeba ich dużo podlewać. Czy rzeczywiście tak jest?

- Nie. Mimo wszystko  trzeba codziennie kaktusy odwiedzić. Nie da rady, żeby ich nie zobaczyć. Codziennie może coś się stać: może być za mało wody lub za dużo, jakiś robak może go chcieć zjeść. Po prostu, trzeba zachowywać się obserwacyjnie. Latem dużo się dzieje ze strony robaków. Głównie wełnowców i różnego typu mszyc. Z kolei zimą kaktusy zabija nadmiar wody. To są dwie główne przyczyny, dla których kaktusy się niszczą. 

- Kto by pomyślał, że kaktusy są aż tak wrażliwe.

- Kaktusy zimą potrzebują spokoju i spoczynku. Dlatego zimą się nie podlewa. Jeśli dostanie wody on tej wody nie przyjmie. Bo korzenie kaktusa w zimie śpią i nie przyjmują wody. Przy nadwyżce wody korzenie obumierają, a kaktus zapada się do środka, jakby wysechł. Często ludzie to myślą, że kaktus miał za mało wody, a on po prostu gnije od środka, od korzeni. 

- Czyli od jakiego miesiąca już nie podlewać kaktusów?

- Od września przynajmniej do końca marca nie podlewa się kaktusów. Trzeba je wysuszyć. Nie wolno na zimowanie postawić kaktusa mocno zalanego, bo on tej wody nie strawi.

- Właśnie się dowiedziałam, że zrobiłam błąd, bo dostałam od pana kaktusa w zeszłym roku i przez całą zimę co dwa tygodnie go podlewałam...

- Nie chciała pani słuchać dokładnie na lekcji... a ja na pewno mówiłem, żeby nie podlewać w zimie...

- Widocznie tego nie zakodowałam. Ale przeżył i nic nie wskazuje na to, żeby zgnił.

- Latem kaktus sobie poradzi z każdą ilością wody, ale zimą niestety nie.

- Czyli podsumowując tą część: Od września do marca nie podlewamy kaktusów.

- Chyba, że w marcu będzie bardzo intensywne słońce.


Selenicereus - piękny kwiat, ale cieszy oczy tylko przez dwie godziny


- Jak wygląda dzień pracy w kaktusiarni?

- Rano idzie się i zagląda ogólnie, patrzy się ile kot przez noc zniszczył.

- Też niszczy u pana?

- Tak. Przychodzą koty sąsiadów i niszczą, ale to już jest wkalkulowane. Bo koty ponoć też żyją. Potem oglądam po kolei sukulenty, czy nie są zwiędłe. Obserwuję wszystko po kolei. Tych prac nie da się zaplanować, powiedzieć sobie: jednego dnia zrobię to, drugiego tamto. To są wszystko prace sytuacyjne. Wchodzi się do kaktusiarni i widzi się co trzeba zrobić. 

- Ostatnio się dowiedziałam, że jeden z pana kaktusów miał wielki dzień. Zakwitł, a ponieważ kwitnie bardzo krótko, zrobiło to ogromną sensację. Czytałam o tym w gazecie.
Selenicereus - wyjątkowy kaktus, który kwitnie tylko przez dwie godziny
Pan Zdzisław trzyma przekwitły kwiat Selenicereusa

- Tak. Właśnie pod nim siedzimy. Selenicereus. Ma dwa pączki. To są te  wijące się w poziomie pędy.  Było duże zamieszanie, dużo ludzi przyszło go oglądać, bo kwitnie tylko przez dwie godziny. W tym roku kwitł u mnie już dwa razy. Nie wiem, czy te pączki, które na nim są jeszcze rozkwitną, bo to są olbrzymie kwiaty i duży wysiłek dla rośliny, żeby je wykarmić. Zawsze kiedy wiemy, że kwiat rozkwitnie wrzucamy taką informację na naszego Facebooka z dokładną datą i godziną. On zwykle kwitnie wieczorem - od  18 do 20. Ci co chcą - przychodzą i oglądają. 


Jeden do dotykania, a drugi do oglądania


- Teraz chciałabym zapytać o taką typowo techniczną sprawę. Gdy przygotowywałam się do tego wywiadu spotkałam się z takim słowem, które jest związane z kaktusami i nie do końca wiem co ono oznacza. Chodzi o aureole

- Aureole. Kaktusy tworzą je w czasie kwitnienia wokół kwiatu. Wygląda to jak korona. Oprócz tego są jeszcze cefalia. Proszę zobaczyć. To jest cefalium z uszkodzonego kaktusa. 

- Czyli to nie jest kwiat ani pąk.

- Kwiaty to są te czarne punkty, które przekwitły. A cefalium tworzy melokaktus po 30 latach i co roku go trochę przybywa. 

- Chciałam jeszcze wrócić do tematu żywych kamieni. Zaintrygowały mnie one, gdyż wyglądem przypominają kaktusy, ale nie mają kolców. 

- Bo kolce u kaktusów to są przetworzone liście obronne. Po pierwsze mają za zadanie chronić przed utratą wody, a po drugie - chronią roślinę.
Tu jest to samo: nie mają kolców, ale są sukulentami, bo gromadzą wodę. Wyglądają prawie jak żywe torebki wody.
Żywe kamienie

- Właśnie, jest bardzo miękki.

- Jest miękki, ale jak się go dotyka, to niestety gnije. Nie wolno go dotykać, bo ma na sobie wosk, który nie pozwala na wyparowanie wody. Kiedy dotknie się go palcem i zabierze, to w tym miejscu albo poczernieje albo zgnije. Dlatego nie wolno go dotykać. Albo trzeba kupować dwa: jeden do dotykania, jeden do oglądania.

- I chyba ta opcja podoba mi się najbardziej!


O aloesach słów kilka...

Aloes pstry

- Korzystając z okazji, że goszczę u pana, chciałabym uzupełnić swoją wiedzę na temat aloesów. Mam w domu jeden aloes, ale dowiedziałam się, że to nie jest ten leczniczy. Czy one się czymś różnią?

- Wszystkie aloesy są lecznicze! W zależności od tego, na co go potrzebujemy. Jest aloes vera, drzewiasty, pstry, wąskolistny, te stare aloesy babci. I wszyscy mówią, że najbardziej leczniczy jest właśnie ten aloes babci. Ale ostatnio dużo się mówi o tym aloesie, który stoi obok pani. Aloe vera. Najbardziej wartościowy ze wszystkich aloesów leczniczych. Obok niego stoi ferrox - czyli po łacinie: uzbrojony, bo ma kolce (czyli ten nasz słynny aloes babci). 

- Chyba właśnie taki mam w domu.

- Oprócz tego jest aloes pstry. Wyhodowałem także aloes drzewiasty, który jako jedyny wydaje z siebie mleczko pomarańczowożółte i jest lekarstwem stosowanym na wszelkie infekcje w jamie ustnej, np. na afty. Podaje się go nawet małym dzieciom. 

- Mój aloes ma przezroczysty sok. Co to oznacza?

- Że jest za mocno podlany. Jeśli aloes ma być na lekarstwo nie może być za dużo podlewany. W żadnym wypadku nie może też dostać nawozu, bo wtedy traci wartość.

- Czyli od dzisiaj nie podlewam.

- Podlewam, ale rzadko.

- To znaczy co ile?

- Raz na trzy tygodnie wystarczy. A w zimie wcale nie podlewać. 

- Och, czyli wychodzi na to, że znowu źle zrobiłam...
To dobrze, że dziś przyjechałam do pana się dokształcić.

- Nauka nie idzie w las, tylko w nas. 


Kotlet, herbatka i powidła

- Chciałabym się zapytać jeszcze o taki znany kaktus - opuncję figową, znaną przede wszystkim z walorów smakowych. 

- Tak, opuncję można jeść tak jak schabowy. Obcina się liścia, zdziera skórę i smaży w panierce jak kotlet. To takie olbrzymie jasnoniebieskie liście, stoją przy wejściu. 

- A jaka część jest jadalna, dodawana do herbat?

- Jadalne są owoce, są dosyć duże, czerwone, wielkości, powiedzmy, małego jabłka. Z niej się robi powidła. Jest bardzo słodka i smaczna.


Małe opuncje

Zapraszamy do jednej z największych kaktusiarni w kraju!


- Które kaktusy są pana największą dumą?

- Wszystkie jednakowo. Im więcej tym lepiej. Akurat w niedzielę będzie u mnie zjazd naszych lubuskich kaktusiarzy. Przyjeżdżają mnie odwiedzić kilka razy w roku. 

- Zazdroszczą?

- Chyba trochę tak! 😊 Bo tu jest ich ogrom. Taka malutka tacka z doniczkami, a jest na niej 120 sztuk. A w pudełeczku gdzie jest siew, jest około 700 sztuk. Ale dla mnie to wszystko jest mało. Ja i tak tego wszystkiego nie rozsadzam i nie pikuję. Wybieram najładniejsze i najbardziej silne. Z powodu braku miejsca, po drugie z braku czasu. 
Tacki z siewami. Na nich może się znajdować nawet kilkaset sztuk kaktusów.

- Choć z tego co wiem, pana kaktusiarnia jest jedną z największych w Polsce.

- Najprawdopodobniej tak. I to bardzo wysoko. 

- Czytałam, że chyba jedną z czterech największych.

- Tak, ale produkujących. Nie mówię tu o handlarzach, którzy ściągają z Holandii, czy Czech.

- A czy kaktusom jest ciężko się przystosować do naszych warunków w Polsce?

- Nie, nie jest ciężko. Chodzi tylko o słońce i wodę. Żeby kaktus się dobrze czuł, trzeba dostosować podlewanie do ilości światła w ciągu dnia. Jeżeli jest słonecznie, wtedy potrzebuje więcej wody, a jeżeli  jest deszczowo i wilgotno on nie potrzebuje podlewania, bo wodę bierze z powietrza. Na przykład w tym roku w ogóle nie wychodzą mi szczepienia. Szczepi się tylko gdy jest słonecznie, żeby w powietrzu było jak najmniej grzyba i patogenów. Te źle się szczepią, bo jest za dużo składników powietrza, które nie sprzyjają otwartym ranom. 

- Mam już ostatnie pytanie: Jakie są pana plany na najbliższe lata?

- Najkrócej mówiąc: to samo. Inwestycje są skończone, teraz pozostaje pielęgnacja i czekanie aż kaktusy się odpłacą. 

- Chciałby pan nowe odmiany?

- Jak znajdę to i tak wezmę.

- Bardzo dziękuję za miłą rozmowę i praktyczne rady, co do pielęgnacji kaktusów.

Więc wyszło na to, że do tej pory wszystko robiłam nie tak... Podsumowując: Miałam w życiu trzy sukulenty:
👉 żywy kamień - śmierć tragiczna z łap i pazurów kota
👉 kaktus - podlewany całą zimę wbrew wyraźnym zaleceniom hodowcy! (których - przysięgam - naprawdę nie słyszałam!)
👉 aloes - obgryzany przez kota, podlewany co tydzień (a nie, jak się dziś dowiedziałam - co trzy tygodnie) do tego z przezroczystym mleczkiem, a co za tym idzie bez właściwości zdrowotnych!
Wszystkie trzy haniebnie zaniedbałam! 
Jest jednak dobra wiadomość: po naszym wywiadzie dowiedziałam się od mojego Rozmówcy, że mój aloes nie jest na straconej pozycji. Bardzo mnie to pocieszyło (bo już myślałam, że jedyne do czego się nada, to ostateczne poświęcenie go na pokarm dla kota). Wystarczy tylko teraz przez jakiś czas go nie podlewać. Kiedy trochę się przesuszy, korzenie same się odbudują. Wspaniale, prawda? 
Ale całe życie się człowiek uczy. Mam nadzieję, że i Wam trochę przyda się ta wiedza.  A co Wam się spodobało? Czego nie wiedzieliście o kaktusach? Piszcie w komentarzach.


PS. Nasza rozmowa z Panem Zdzisławem trwała znacznie dłużej. Dowiedziałam się podczas niej jeszcze wielu interesujących faktów na temat kaktusów i nie tylko. W kaktusiarni Pana Zdzisława drzwi są zawsze otwarte, a wstęp bezpłatny. Można przyjechać, obejrzeć i kupić kaktusy. To niezwykłe miejsce najłatwiej znaleźć na Facebooku. Link tutaj. 
A poniżej możecie obejrzeć jeszcze kilka migawek z mojej wizyty.



Kaktusy zachwycają pięknymi kwiatami. Różnorodność wzorów i kolorów zapiera dech w piersiach.




To jedne z najstarszych egzemplarzy w kolekcji Pana Zdzisława. Taki kaktus może liczyć nawet 70 lat.






A te sukulenty często kupują nowożeńcy by przystroić stoły na weselu i w niebanalny sposób oznaczyć miejsca usadzenia gości.

Komentarze

  1. Chyba kiedyś odwiedzę ta kaktusiarnię. Kto wie, może mając tą wiedzę która właśnie zdobyłam nie zabiłabym kolejnego kaktusa gdybym sobie jakiegoś zakupiła.... A ja zawsze myślałam że one mi usychają.. a to za dużo wody też może być.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba kiedyś odwiedzę ta kaktusiarnię. Kto wie, może mając tą wiedzę która właśnie zdobyłam nie zabiłabym kolejnego kaktusa gdybym sobie jakiegoś zakupiła.... A ja zawsze myślałam że one mi usychają.. a to za dużo wody też może być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli będziesz w pobliżu koniecznie się tam wybierz. Bo warto. 😊

      Usuń
    2. Artykuł ciekawy, tylko aż roi się od błędów, chociażby:
      Z kaktusów trujące są tylko wilczomlecze. Błąd- wilczomlecze to nie kaktusy!
      Bo kolce u kaktusów to są przetworzone liście obronne. Błąd -to są ciernie (kolce to wytwory naskórka jak np. u agaw i róż).
      Aureole. Kaktusy tworzą je w czasie kwitnienia wokół kwiatu. Błąd -chyba areole czyli pęczki cierni... i nie są wytwarzane w trakcie kwitnienia tylko po prostu u wielu gatunków właśnie stąd wyrastają kwiaty.
      Tak, opuncję można jeść tak jak schabowy. Obcina się liścia... Błąd - to są pędy (liście na opuncjach mają wielkość 1-2 mm i pojawiają się tylko na młodych członach i odpadają w miarę wzrostu pędu).

      Usuń
    3. Artykuł to zapis potocznej rozmowy i zawiera wiele potocznych określeń. Ale dziękuję za uwagi, miło mi, że wywiad był godny uwagi.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty