Dlaczego warto chodzić do lasu?

Zanurz się w lesie






Ostatnio pod wpływem lektury „Shinrin-yoku. Sztuka i teoria kąpieli leśnych” postawiłam na bardziej świadomy kontakt z przyrodą. Od zawsze lubiłam drzewa i las (już chyba kiedyś pisałam o tym, że mam to w genach). Często chodzę do parku pobiegać, pochodzić, posiedzieć nad rzeką. Ale ta książka uświadomiła mi, że las jest nam niezbędny, by zachować spokój i zminimalizować stres.

Wygląda na to, że jako społeczeństwo bardzo się oddaliliśmy od życia „w zgodzie z naturą”. Żyjemy szybko i większość czasu spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach, bardzo często przed ekranem komputera, smartfona, tableta, czy telewizora. Zapominamy, że prawdziwy relaks i odprężenie daje nam właśnie kontakt z naturą:

Wyjście na łąkę.
Spacer po lesie.
Siedzenie nad rzeką, nad morzem, obserwowanie fal.
Słuchanie ptaków.
Chodzenie po górach.
Oglądanie zachodów słońca.
Patrzenie na bezkresny horyzont.
Zadzieranie do góry głowy, by zobaczyć gwiazdy.
Chodzenie boso po trawie.
Muskanie wiatru na policzkach.

Tęsknię do lat mojego dzieciństwa spędzonych na wsi, gdzie każdy letni ranek spędzałam na tarasie z kubkiem herbaty, a każde popołudnie w cieniu lipy na huśtawce. W weekendy szłam na łąkę (oczywiście na boso, jakżeby inaczej), albo pochodzić po lesie. Sadziłam kwiaty w ogrodzie, albo szukałam pierwszych oznak wiosny. Jesienią zbierałam kasztany i kolorowe liście.

Teraz nie mam tarasu. Ha, nie mam nawet balkonu. Otwieram okno i słyszę samochody, a nie kojący śpiew ptaków. Nie jestem w tym odosobniona. Większość osób, które mieszkają w mieście nie ma luksusu „lasu za domem”  i drzew na wyciągnięcie ręki. Dlatego, w moim odczuciu, stres jest obecnie tak powszechny.

Na szczęście da się temu zaradzić. Są miejsca,  w których czas jakby zwalnia, a wszystko toczy się swoim rytmem, bez pośpiechu. To oczywiście lasy. Przydarzyło mi się niezwykłe szczęście mieszkać w najbardziej zalesionym województwie. Kiedy mam ochotę mogę wybrać się na kojący spacer do lasu, nad rzekę. Spacer mnie odpręża i wycisza. Słuchanie dźwięków przyrody koi umysł i serce. W mieście rzadko mamy możliwość je słyszeć.

Zasmakuj ciszę

Czy wiesz, co jest jednym z najbardziej zagrożonych zasobów na naszej planecie? Cisza. Naturalna cisza. Cisza, w której nie słychać dźwięków cywilizacji. Kiedy ostatnio słyszałeś taka ciszę? Albo inaczej: Kiedy ostatni raz niczego nie słyszałeś? Ja raz w życiu doświadczyłam zupełnej ciszy. Takiej zupełnej ciszy, że przez chwilę myślałam, że ogłuchłam. A było to zimą, w Bieszczadach, kiedy to na szlaku nie było żywej duszy prócz mnie i mojego wiernego druha - męża. Na górę prowadziła ścieżka, wydeptana w śniegu jedną parą butów. Równie dobrze nie musiała to być ścieżka, tylko ktoś sobie ot tak szedł i przetarł nam szlak. Wszędzie było zupełnie biało, grubo i puchato od śniegu, a w całych górach tylko nasza dwójka. I w pewnym momencie zatrzymaliśmy się na polanie (tak mi zdaje, że pod tą białą pokrywą była polana, ta bieszczadzka słynna połonina, choć nie mam pewności, równie dobrze mogłoby to być wysypisko śmieci), ustało skrzypienie śniegu pod podeszwami i nie było słychać nic. Jeśli były tam zwierzęta to pewnie smacznie spały w swoich barciach, gniazdach, dziuplach, norach, czy gawrach. Drzewa stały nieruchomo, na baczność. I była tylko cisza. Chmury płynęły bezgłośnie. Słońce też nie skwierczało. Staliśmy kilka minut zasłuchani. Daleko od dróg, fabryk, hałasu, muzyki. Dla tej ciszy warto było się wybrać w Bieszczady.

Nigdzie indziej nie słyszałam tak urzekającej ciszy.

Autor książki "Shinrin-yoku" poleca wybrać się za miasto, do lasu, w góry i zasłuchać się w naturalnych dźwiękach: szeleszczących liściach, skrzypiącym śniegu, śpiewie ptaków, szumie strumyka, morza, wodospadu... To nie tylko ma działanie odstresowujące, ale też poprawia koncentrację i zwiększa kreatywność.

Wyostrz wszystkie zmysły

Japońska sztuka kąpieli leśnych opiera się na świadomym angażowaniu wszystkich zmysłów w spacer po lesie. Możemy to robić na różne sposoby:
Słuchając - tak, jak już pisałam - dźwięków przyrody.
Obserwując: krajobrazy, budowę drzew, liści, zadzierając głowę do góry, by zobaczyć najwyższe korony drzew, porównując kolory, odcienie, szukając ptaków wśród gałęzi drzew...
Dotykając ... ziemi bosą stopą, przytulając się do pnia drzewa, czując powiew wiatru na policzkach, pozwalając wodzie w rzece lub morzu obmywać stopy.
Smakując choćby powietrze, wypełnione lasem, albo zebrane jagody, czy leśne poziomki. Zerwać trawkę i żuć jej koniec.
Wąchając zapach lasu. Niezwykle ciekawe jest to, że drzewa wydzielają swoisty zapach - fitoncydy, które mają na nasz organizm lecznicze działanie i pozwalają nam się odprężyć. Nawet jeśli wdychamy tylko olejki eteryczne.


Zatem... zapraszam na spacer po lesie.

I oczywiście do lektury książki "Shinrin-yoku...". Zamówiłam już w Empiku kolejną książkę na temat "mocy drzew", więc może wkrótce pojawi się kolejny wpis w tej tematyce. Dajcie znać czy Wam się podobało!


Komentarze

  1. Rzeczywiście, ciężko mi przypomnieć sobie chwilę całkowitej ciszy....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty