Część 7: Największa miłość

"W moim życiu liczył się tak naprawdę tylko jeden mężczyzna i tylko jednego kochałam." - zaczęła opowieść Zosia. Patrzyłam na nią z zaciekawieniem czekając na to, co powie. "Kloss. Hans Kloss."

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Znowu zawiesiła wzrok w jakimś punkcie za oknem, była jakby nieobecna. Mówiła coraz wolniej i coraz ciężej było jej zebrać słowa. Wyglądało to tak, jakby próbowała zebrać rozwiane wiatrem czasu wspomnienia. "Był aktorem".

"Poznaliśmy się z Niemczech. Pracował tam tak jak ja. Był szalenie przystojny. Mógł mieć każdą. Nie wiem dlaczego zwrócił uwagę właśnie na mnie." Mieszkali od siebie trzy kilometry. Najpierw ją odwiedzał codziennie, ale później gospodarz, u którego mieszkał zabronił mu przychodzić. Więc ona przychodziła do niego. Chodzili na spacery i prowadzili długie rozmowy. Powiedział, że nazywa się Tadzik i pochodzi z biednej rodziny, z wioski pod Łodzią. Później okazało się, że ją okłamał. Mieszkał w Łodzi, rodzice byli bogaci, a on nie był Tadeusz, tylko Stanisław. Stanisław Mikulski. 

"Jednego dnia odprowadzał mnie do domu. Na skraju lasku przytrzymał mnie za rękę i chciał pocałować. Staliśmy pod wierzbą, kwitły jabłonie, było tam tak romantycznie... Nie wiem dlaczego byłam zbyt nieśmiała i nie dałam mu tego pocałunku... Uszanował to. Dał mi wtedy swoje zdjęcie. Nie wiedziałam, że to będzie nasze pożegnanie. "

Potem niedaleko Francuzi zaczęli ćwiczyć swoje wojska w lotnictwie. Kiedy Zosia szła do niego żołnierze zaczęli do niej strzelać. Musiała położyć się na ziemi. Kule fruwały pół metra od niej. Na szczęście żadna nie okazała się celna. "Nigdy więcej nie wybrałam się już do niego. On też nie przyszedł, chociaż czekałam. Potem przeniosłam się do innego miasta. W drodze tam poznałam mojego męża. Złożył mi się rower..." Tak, pamiętam. Opowiadała mi już o tym. 

Wiele tych historii się powtarza, ale dlaczego nigdy nie opowiedziała mi o tak ważnej osobie w swoim życiu..?  Teraz, gdy o tym opowiada, w jej oczach widać już tylko smutek. 

"Gdy wojna się skończyła nasze drogi znowu się zeszły. Odszukał mnie! Przyjechał do mnie! Stanął w drzwiach z bukietem róż. Oświadczył mi się. Ale ja byłam już zaręczona z moim mężem..."
Te słowa brzmią w jej ustach tak smutno, że sama otarłam wilgotne oczy. Jak potoczyłoby się jej życie gdyby wyszła za Mikulskiego? Czy to w ogóle był Stanisław Mikulski?
A może pamięć znowu spłatała jej figla i coś pokręciła?

- A zdjęcia? - pytam.
- Dostałam jeszcze dwa.
Mój wzrok padł na drewniane pudełeczko ze zdjęciami, pewny, że gdzieś tam odnajdę potwierdzenie je słów.
- Ale mu je odesłałam. To było wtedy, gdy chciałam odebrać sobie życie. Ale pomyliłam adresy. Wysłałam je do Tadeusza Łomnickiego. Później już widziałam go tylko w telewizji. Do dzisiaj lubię oglądać "Stawkę większą niż życie....". Wspominam sobie wtedy nasze spacery po łąkach...

I tu ta urocza historia dobiega końca. ciekawi mnie tylko jedna rzecz... 
- Czy kiedyś opowiedziała pani komuś tą historię? Dzieciom? Wnukom?
- Nie... - odpowiada słabo  - i tak by nie uwierzyli...

Przychodzi mi do głowy pewien pomysł... A gdyby opisać te wszystkie historie...? Jak o tym mówię słaby uśmiech pojawia się na jej pomarszczonej twarzy... "A kto by chciał to czytać...?"

Szkoda, że nie wie, że takich osób znalazło się kilkadziesiąt. Które chciały o niej poczytać. Które były ciekawe wszystkich siedmiu części tej opowieści. Które zostawiają tu komentarze, lajkują na facebooku, albo w sercu wyciągają wnioski i myślą o tej dzielnej kobiecie.

Bardzo lubiłam te nasze spotkania. Ona zresztą też. Niedługo po tym, jak opowiedziała mi swoją ostatnią historię zaczęła czuć się coraz gorzej i wkrótce córka zabrała ją do siebie, by móc się nią opiekować na bieżąco. Również wtedy do niej dzwoniłam i rozmawiałyśmy. Coraz krócej i słabiej. W końcu jednego dnia telefon odebrała córka. Mama odeszła w nocy. Miała 85 lat.

Na pogrzebie była garstka ludzi. Większość rówieśników i przyjaciół nie miała już jak przyjść. Córka, syn, wnuki, sąsiadka i sąsiad. Razem może około 20 osób. 
Włożyłam tą opowieść do szuflady i kazałam czekać. Czekać, aż będę gotowa ją komuś na nowo opowiedzieć. 

*Część imion została zmieniona. Resztę starałam się przekazać jak najwierniej.

Czy podobała się Wam ta historia? Myślicie, że faktycznie Zosia przeżyła swoje pierwsze uczucia właśnie do Hansa Klossa? Napiszcie w komentarzu, co sądzicie :) 

Komentarze

Popularne posty