Lipiec w obiektywie
Od jakiegoś czasu w serii "W obiektywie" zwykły pojawiać się zabawne anegdotki z naszego życia. I teraz, gdy zaczynam pisać podsumowanie lipca zastanawiam się, czym by tu Was rozśmieszyć. Bo my co rusz mamy jakieś przygody, ale wybrać jedną z nich to jest bardzo ciężko.
Lipiec był upalny i zleciał nam na szukaniu sposobów, by ochłodzić mieszkanie do takiej temperatury, by jajka nie ścinały się w skorupkach po wyjęciu z lodówki. To jest zadanie bardzo trudne jak się mieszka na poddaszu (kto mieszka ten wie).
I myśmy tak walczyli z tym upałem, że spuszczaliśmy rolety na cały dzień. W nocy otwieraliśmy okna na oścież, a w dzień zamykaliśmy, ale nie wiele to dawało bo temperatura i tak około 29 stopni. I wlatywały muchy. Wszystko to przypominało walkę z wiatrakami, chociaż gdybyśmy w istocie z nimi walczyli to może byłoby trochę chłodniej i przyjemniej, gdyby tak chociaż jeden wiatrak chciał stanąć z nami w szranki.
W każdym razie kiedy gęstość frustracji upałowej w naszym mieszkaniu osiągnęła już górną granicę mój mąż stwierdził, że tak dłużej być nie może, że po prostu musimy (!), ale to musimy sobie kupić wiatrak.
No i wrócił mąż po godzinie z wiatrakiem, poskręcał go i siadł dumnie twarzą do wiatru i siedzi... Siedzi i mruczy coś pod nosem... Nasłuchuję.... "Dziękuję ci mały czarny wiatraku... "
Lipiec był upalny i zleciał nam na szukaniu sposobów, by ochłodzić mieszkanie do takiej temperatury, by jajka nie ścinały się w skorupkach po wyjęciu z lodówki. To jest zadanie bardzo trudne jak się mieszka na poddaszu (kto mieszka ten wie).
I myśmy tak walczyli z tym upałem, że spuszczaliśmy rolety na cały dzień. W nocy otwieraliśmy okna na oścież, a w dzień zamykaliśmy, ale nie wiele to dawało bo temperatura i tak około 29 stopni. I wlatywały muchy. Wszystko to przypominało walkę z wiatrakami, chociaż gdybyśmy w istocie z nimi walczyli to może byłoby trochę chłodniej i przyjemniej, gdyby tak chociaż jeden wiatrak chciał stanąć z nami w szranki.
W każdym razie kiedy gęstość frustracji upałowej w naszym mieszkaniu osiągnęła już górną granicę mój mąż stwierdził, że tak dłużej być nie może, że po prostu musimy (!), ale to musimy sobie kupić wiatrak.
No i wrócił mąż po godzinie z wiatrakiem, poskręcał go i siadł dumnie twarzą do wiatru i siedzi... Siedzi i mruczy coś pod nosem... Nasłuchuję.... "Dziękuję ci mały czarny wiatraku... "
Kulinarnie
No a ta sałaka z melona i pomarańczy to już mi wyszła znakomicie. Tylko nie potrafię w melonie wyciąć takich ząbków jak Paweł Małecki. Bo ten przepis to wzięłam z Kuchni Lidla. |
Naturalne kosmetyki
W tym miesiącu odkryłam książkę "Naturalne kosmetyki DIY", z której można się dowiedzieć jak w prosty sposób przygotować wiele popularnych kosmetyków.
I mój drugi domowy wyrób to lawendowa sól do kąpieli. Jej składniki to: - gruboziarnista sól himalajska - soda oczyszczona - olej kokosowy - olejek lawendowy |
Czas wolny
Niby zajęcie doskonałe na zimę, a kto powiedział, że latem nie można pograć w karty? Doskonała alternatywa dla ekranów urządzeń elektronicznych. |
Lato to wspaniała pora na spacery po lesie. Pod koronami drzew jest dużo chłodniej niż w miejskiej dżungli. Na tym spacerze akurat znaleźliśmy pierwsze w tym roku podgrzybki. |
...i ślimaka. |
Ten ptaszek to jerzyk, którego znalazłam pod naszym domem, niestety nie latał, być może był chory albo miał złamane skrzydełko. Z bliska wygląda jeszcze piękniej. |
ŚWIETNA KSIĄŻKA
"Architekci natury" Mario Ludwig
Świetna książka nie tylko dla miłośników zwierząt. Autor z niezwykłą prostotą zagłębia się w świat zwierzęcych budowli. Pokazuje jakim kunsztem wykazują się pszczoły, szerszenie, czy termity.
Ja to w ogóle byłam tak zachwycona tymi zwierzętami, że po przeczytaniu rozdziału włączałam sobie na YouTube filmiki. Tak poznałam zwyczaje bobrów, mrówek, czy altanników.
Zachęcam do lektury.
Komentarze
Prześlij komentarz