Część 1: Dzieciństwo w czasach wojny

Szła chodnikiem dźwigając zakupy. Zaproponowałam pomoc. Gdy dotarliśmy na miejsce zaprosiła mnie na herbatę. Tak zaczęła się nasza krótka przyjaźń. 

Pokonanie sześciu schodków dzielących ją od mieszkania było nie lada wyczynem. Chwiejny krok, pomarszczona dłoń mocno zaciskająca się na poręczy. Wchodzimy w końcu do środka. Mieszkanie urządzone "po babcinemu". Pełno w nim różnych sprzętów: przydatnych, mniej przydatnych i takich które już zupełnie wyszły z użycia. Dużo w nim kwiatów. Podejrzewam, że wiele przedmiotów pamiętało jeszcze rok 1949, kiedy to 22-letnia Zosia wprowadziła się tam z mężem i córką. 
Teraz mam przed oczami staruszkę, która drżącą ręką chwyta czajnik i podpala niebieski ogień na kuchence. Po chwili paruje przede mną szklanka z gorącą herbatą. Siadamy i wysłuchuję historii, której nie zapomnę do końca życia. Historii o głodzie, cierpieniu, ale też wielkiej miłości. Chcecie posłuchać?

Urodziła się na Ukrainie w 1927 roku. Wyobrażam sobie ich dom: siedmioosobowa rodzina: mama, tata, piątka dzieci. Nie było luksusów, ale była miłość, zgoda i bezpieczeństwo. Do czasu. Gdy wybuchła druga wojna światowa cały świat dwunastoletniej Zosi legł w gruzach. Zabranie jej ukochanego tatusia do obozu pracy zapoczątkowało lawinę cierpienia, na które nastolatka nie była przygotowana. Cały czas żyła nadzieją, że skończy się wojna i tato wróci, że będzie jak dawniej...

Któregoś dnia mama bardzo chciała się spotkać z tatą. Wzięła więc dzieci i podkradła się pod obozowy płot z drutu kolczastego, by chwilę z nim porozmawiać. Zamienili kilka zdań, dzieci stały kawałek dalej. Nie słyszały rozmowy. Nie wiedziały też, że tego dnia widzą swojego ojca po raz ostatni. Wychudzonego i w zniszczonej odzieży. 

Nastał ciężki czas. Nie było jedzenia, pieniędzy, opału. Latem całą rodziną zbierali jagody. Dzięki temu mama miała pieniądze, żeby kupić to, co najważniejsze. Gdy przychodziła zima było jeszcze trudniej. Trzeba było zdobyć opał, żeby ogrzać dom. Tam, gdzie dorastała zimy były naprawdę ciężkie i mroźne. Do tego dochodziła ciągła obawa przed aresztowaniem, rozstrzelaniem, świstem kul i wybuchem bomb. 

Jednego dnia najstarszą siostrę bez powodu aresztowano i osadzono w więzieniu. Miała wtedy 18 lat. Mama wylała wiele łez, ale nigdy nie dowiedziała się dlaczego jej córka odbywa karę. Warunki w więzieniu były nieludzkie. Jedzenia nie mogły ruszyć nawet szczury. W przepełnionych celach panował ścisk i duchota. Kiedyś zwrócił na nią uwagę rosyjski oficer. Zaproponował ślub w zamian za wyciągnięcie jej z tego strasznego miejsca. Powiedziała, że musi to przemyśleć. Minęło kilka tygodni. Mama błagała ją, by tego nie robiła, Ale dziewczyna, pod wpływem więziennych warunków, zbyt surowych dla młodej kobiety, zgodziła się na propozycję Rosjanina, byle tylko odzyskać wolność. Od tamtej pory słuch po niej zaginął. Zosia już nigdy nie zobaczyła siostry. Po latach, gdy opowiada mi tą historię, mówi, że całe życie była ciekawa jak wiodło się siostrze z tym oficerem. Czy była szczęśliwa? Czy miała dzieci, wnuki? Dlaczego nie próbowała znaleźć kontaktu z rodziną? Jej mama, po zakończeniu wojny, postanowiła odszukać córkę. Pisała do ambasad, ale nikt nie udzielił jej nigdy żadnej informacji. 

Kilka lat później, gdy Zosia miała 15 lat, zabrano ją siłą z rodzinnego domu. Zabrano wówczas wiele dzieci z Ukrainy i wywieziono do Niemiec. Miała trafić jako pomoc domowa do pewnej niemieckiej rodziny. 

Staruszka powoli się podnosi opierając o stół i z balkonikiem podąża do pokoju. Po chwili wraca niosąc pod pachą ciężki atlas. Cały świat w jednej książce. Trochę nie pasuje do wszystkiego, co się znajduje w tym mieszkaniu. Jest świeży i mało używany. Pachnie nowością. 
- Piękny atlas. - mówię z zachwytem - Czy to prezent?
- Nie, przysłali mi z tego wydawnictwa... Rides...
- Reader's Digest - podpowiadam.
- Tak... - mówi powoli. 
Do dzisiaj mam w uszach ton jej głosu. Każde słowo wypowiadała wolno i z namysłem. Ponieważ już niewiele widziała wzrok miała zawsze utkwiony przed siebie i mówiła ciepło, tak jakby sama do siebie. 
Uśmiecham się teraz, jak wspominam ją przy tym stole w kuchni. Zawsze starannie uczesane siwe włosy, skupiona, przewraca strony atlasu... Chiny... Japonia... Z wysiłkiem odczytuje litery... "Gdzieś tu muszą być Niemcy..." - mruczy pod nosem. I są. Offenburg. Palec się zatrzymuje i przesuwa paznokciem przez chwilę po nazwie miejscowości. Przesuwa się nieco niżej i przez szkło powiększające czyta powoli: "Lahr..."

I znów ten wzrok utkwiony gdzieś tam, w kierunku wspomnień... Wraca wspomnieniami do miejsca, w którym pierwszy raz poznała smak miłości...

Co było dalej? Dowiecie się w kolejnej części. 

Komentarze

  1. Przepiękna opowieść ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na ciąg dalszy! Normalnie jak w serialu.... W najciekawszym momencie koniec odcinka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała historia jest bardzo długa. I tak muszę wybierać najciekawsze fragmenty.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty